Wyprawy

Z Nowej Słupi do Świętej Katarzyny czerwonym szlakiem czyli pasmo Łysogór

Dojazd do Nowej Słupi nie jest problemem gdyż jest to punkt skąd duża liczba pielgrzymek wyrusza na Święty Krzyż. Możemy co nieco pozwiedzać na miejscu, a możemy od razu ruszyć na szlak. Tutaj mamy dwie możliwości zdobycia szczytu, pierwsza to czerwony szlak będący częścią głównego szlaku świętokrzyskiego, a druga to niebieski szlak zwany królewskim.

Czemu królewskim? Według historii tędy do położonego na szczycie klasztoru wędrowali między innymi: Władysław Jagiełło, Kazimierz Jagiellończyk, Jan Olbracht, Zygmunt Stary wraz z królową Boną, Zygmunt III, Władysław IV, Jan Kazimierz i Michał Korybut Wiśniowiecki. Niektórzy z królów pielgrzymując na szczyt trasę tą pokonywali wielokrotnie jak choćby król Władysław Jagiełło – aż 11 razy. Ze względu na ciekawsze walory historyczne wybieram więc szlak niebieski. Przed wejściem do puszczy jodłowej spotkać można posąg Emeryka czyli świętokrzyskiego pielgrzyma podążającego niestrudzenie na szczyt. Według legendy Emeryk przesuwa się bliżej celu swej wędrówki o ziarnko piasku rocznie, a kiedy dotrze na szczyt nastąpi koniec świata.

dsc04031

Zaraz za Emerykiem znajduje się brama informująca nas, że wchodzimy na teren Świętokrzyskiego Parku Narodowego i do puszczy jodłowej. Za bramą uiszczamy opłatę otrzymując bilet który oprócz poruszania się po parku daje nam możliwość zwiedzenia muzeum przyrodniczego na szczycie oraz podziwiania panoramy świętokrzyskiego ze specjalnego tarasu widokowego na szczycie Łysej Góry. Zaraz za wejściem po lewej stronie powinno znajdować się miejsce pamięci narodowej – mogiła pomordowanych w czasie II wojny światowej mieszkańców Nowej Słupi i okolic, powinno bo znaku żadnego wskazującego istnienie takiego miejsca nie uświadczymy. Wędruje więc dalej, podejście nie jest specjalnie trudne ale 2km po kamieniach i ponad 300 metrów przewyższenia robi swoje więc po drodze mijam grupki odpoczywające w zaciszu zieleni. W mojej wędrówce towarzyszą mi pojawiające się raz za razem kolejne stacje drewnianej drogi krzyżowej i będą towarzyszyć mi aż do samego szczytu. Gdzieś w połowie drogi powinniśmy zejść na chwilę ze szlaku aby odpocząć pod bukiem „Jagiełły” gdzie według legendy odpoczywał sam król. Niestety badania naukowe są druzgocące dla tej legendy bo według nich drzewo ma około 360 lat więc jest nieco za młode aby dawać cień dla pielgrzymującego na szczyt króla. Problemem może być samo znalezienie drzewa czy w ogóle informacji, że ono istnieje bo na szlaku znaków informujących o tym fakcie brak. Znakiem, że nasza wędrówka dobiega końca będą kamienne schody które prowadzą na ostatnią prostą przed bramami klasztoru. Zanim jednak zajdziemy do klasztoru warto pobyć jeszcze chwilę na polance i zwrócić uwagę na parę ciekawych miejsc. Pierwszym jest wał kultowy którego pozostałości zobaczymy przed wejściem na polankę, a który zaczął powstawać w pierwszych wiekach naszej ery. Dokładniejsze informacje o nich znajdziemy na tablicach informacyjnych umieszczonych przy tarasie widokowym. Kolejnymi ciekawymi miejscami są kopiec usypany na cześć księcia Adama Czartoryskiego, grota Matki Boskiej, drewniana kapliczka „Dąbrówki” która to ma stać na miejscu zniszczonej romańskiej rotundy z X wieku. Przysiadam w niej na chwilę gdyż chwilę przed moim wejściem na polanę zaczęło padać. Ponieważ deszcz nie ustaję postanawiam ruszyć ścieżką biegnącą obok drewnianej kapliczki aby po około 200 metrach dojść do cmentarza jeńców radzieckich zamordowanych przez Niemców w istniejącym na Świętym Krzyżu obozie/więzieniu w latach 1941 – 1942. Cmentarz ten znajduję się częściowo na terenie wcześniejszego cmentarza więziennego z lat 1884 – 1939. Według podań leży tu około 6 000 jeńców radzieckich. Deszcz nie ustaje więc wracam na niebieski szlak i wędruje już bezpośrednio na teren klasztoru.

dsc04049

dsc04055

Na początku obchodzę klasztor aby obejrzeć go z zewnątrz następnie chowam się przed deszczem do środka. Historia klasztoru na Świętym Krzyżu ginie w mrokach historii. Przyjmuję się, że klasztor został ufundowany przez Bolesława Chrobrego w 1006 roku lub według innych badań przez Bolesława Krzywoustego w XIII wieku. W klasztorze przechowywane są relikwie Krzyża Świętego które według legendy podarował klasztorowi królewicz węgierski Emeryk. Relikwie znajdują się w jednej z kaplic klasztornych i tam też sie udaję. Niestety w kaplicy pełno księży i na dodatek odprawiają jakieś nabożeństwo więc chyba nie będzie mi dane zobaczyć relikwii. Wycofuje się więc w celu dalszego zwiedzania klasztoru. Po chwili zdaje sobie sprawę, że ludzie przede mną rozstępują się. Odwracam się i oto idą księża z relikwią, więc jednak udaje mi się przyjrzeć Krzyżowi Świętemu z bliska. Po skończeniu zwiedzania wnętrz wychodzę przed główne wejście. Pogoda zaczyna się poprawiać, a ja wchodzę do muzeum przyrodniczego. Znajdziemy tu oprócz map gór świętokrzyskich, pięknych zdjęć, zbioru minerałów i skamieniałości, zbiorów flory i fauny także ślady świętokrzyskich dinozarów.

dsc04066

Po wyjściu z muzeum zachwycony tym, że w końcu wyszło słońce całkowicie zapominam o zwiedzaniu podziemi i udaje sie bezpośrednio na taras widokowy. Po de mną rozpościera się gołoborze oraz piękna panorama świętokrzyska. Łysa Góra zwana też Łyścem (595 m n.p.m.) jest jednym z niewielu miejsc w Polsce gdzie można podziwiać gołoborza.

dsc04095

dsc04097

Po nacieszeniu oczu widokami udaję się dalszą drogę. Teraz czeka mnie proste zejście asfaltową drogą. Osoby które nie chcą lub nie mogą wejść o własnych siłach wybierają tą drogę ze względu na możliwość dojechania samochodem bądź świętokrzyską ciuchcią która raz za razem kursuje wioząc „pielgrzymów” na szczyt.

dsc04102

Po zejściu na dół szlak opuszcza puszcze jodłową i kieruje się polami w stronę lasu. Po zejściu z drogi asfaltowej na polną przez jakiś czas nie zobaczymy żadnych wskazówek co do szlaku. Należy iść cały czas prosto aż wejdziemy w las, tam szlak na powrót jest oznaczony. Mijamy znak z informacją, że na Łysicę czeka nas 5 godzin marszu. Od tej chwili będziemy szli skrajem lasu. Z prawej las, a z lewej piękne widoki na dojrzewające zboża. Zaczyna znowu padać, szybko wyciągam płaszcz i kontynuuje wędrówkę. Raz po raz pokazuje się słońce więc nie mogę oprzeć się pokusie wyjrzenia z lasu i podziwiania widoków.

dsc04155

Wędrówka skrajem Świętokrzyskiego Parku Narodowego jest idealną okazją do podziwiania leśnej flory i fauny. Na szlaku nie ma wielu turystów, czasem pojawi się jakiś rowerzysta. Po godzinie dochodzę do kolejnego znaku według którego na Łysicę mam jeszcze 3 godziny. Łapie mnie oberwanie chmury, chowam się więc jeszcze na chwilę w lesie aby przeczekać deszcz. Mijają mnie kolejni rowerzyści jadący w kierunku z którego idę, współczuje im bo wyglądają na kompletnie przemoczonych. Chwilę później mija mnie turysta z zapytaniem ile jeszcze na Święty Krzyż, pytam go skąd idzie. Okazuje się, że wędruje od Świętej Katarzyny czyli robi odwrotną trasę do mojej. Mówię, że jest akurat w połowie trasy, wymieniamy się jeszcze paroma poradami odnośnie dalszej części naszej wędrówki i on rusza dalej i ja także bo deszcz się przerzedził. Po chwili całkowicie ustaje i wychodzi słońce tworząc przepiękne widoki świętokrzyskich pól. Pojawia się problem bo stoję na rozdrożu dwóch polnych dróg bez znaku o dalszym kierunku szlaku, a obie wyglądają równie obiecująco. Wybieram lewą, po jakiś dwustu metrach okazuje się, że dobrze. Wychodzę na asfaltową drogę którą będę szedł dłuższy czas. Oznaczenie szlaku staję się bardzo ubogie więc idę na przeczucie. Po jakimś czasie spotykam parę turystów których pytam czy dobrze idę bo minąłem parę rozwidleń bez żadnych oznaczeń. Okazuje się, że jestem cały czas na szlaku, oni także pytają mnie czy dobrze idą i jak dalej biegnie czerwony szlak, to nie wróży dobrego oznaczenia szlaku na dalszej trasie. Raz po raz przez chmury przebija się słońce. Przystaję na chwilę aby zrobić zdjęcie Świętego Krzyża, z tej odległości już go słabo widać.

dsc04222

Ponad Łysogórami przechodzi niezła chmura. Profilaktycznie znowu zakładam płaszcz ale tylko postraszyło. Omijam wsie aby wzdłuż czegoś w rodzaju domu weselnego wejście powtórnie w puszcze jodłową. Zaczyna znowu padać a teren zamienia się powoli w strumień, dodatkowo na trasie leżą poprzewracane drzewa, czasem idzie się jedynie po kamieniach które w deszczu są dość śliskie. Mam nadzieje, że przestanie wkrótce padać. Dochodzę na przełęcz Świętego Mikołaja (535 m n.p.m.) stoi tu mała kapliczka, drogowskaz i ławeczki do odpoczynku. Od Mikołaja dostaje prezent i przestaje padać, słońce osusza trochę ławkę, a ja mam gdzie usiąść i posilić się przed dalszą drogą.

dsc04237

Posilony ruszam dalej, czeka mnie zdobycie ostatniego punktu podróży – Łysicy. Po paru minutach drogi zaczyna się ściemniać, jest dopiero koło 15.00 więc to może oznaczać tylko jedno – burza. Nie mylę się, po chwili zrywa się potężny wiatr i zaczyna lać, przyspieszam, nie ma sensu się chować, wokół spadają gałęzie. Idą zwracam tylko uwagę na częściowo powalone drzewa czy przypadkiem nie planują się już całkiem położyć. Po jakiś 15 minutach wszystko ustaje. Pokonuje kolejne wielkie kałuże skacząc z kamienia na kamień. Przechodzę pod kolejnym na wpół przewalonym drzewem i już widzę, że jestem na miejscu – Łysica zdobyta.

dsc04246

dsc042591

Z Łysicy niestety nie doświadczymy tak pięknych widoków jak z Łysej Góry więc po chwili dumy ze zdobycia szczytu należącego do Korony Polski oraz Korony Gór Polski schodzę kamienną drogą w dół. Po drodze mijam jeszcze drewnianą kaplicę Świętego Franciszka, źródełko Świętego Franciszka, pomnik Stefana Żeromskiego i wychodzę przez bramę do Świętej Katarzyny. Zaraz za bramą skręcam jednak jeszcze w prawo aby odwiedzić mogiły wymordowanych przez hitlerowców w 1943 r. mieszkańców oraz żołnierzy ZWZ-AK ze Świętej Katarzyny.

dsc04263

dsc04268

dsc04271

Następnie czerwonym szlakiem schodzę do głównej drogi omijając klasztor siadam przy stoliku w przydrożnym barze i posilam się resztą kanapek i zamówioną zapiekanką. Bo chwilowym odpoczynku ruszam jeszcze zwiedzić prywatne muzeum minerałów i skamieniałości, a następnie ruszam do domu.

dsc04283

dsc04324

Pełna galeria z wyprawy znajduje się tutaj.

3 komentarze

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *