Wyprawy

Howerla – 2061 m n.p.m.- KE25

Howerla to najwyższy szczyt Ukrainy będący jednocześnie najwyższym szczytem całych Beskidów. Położony jest w północnej części Czarnohory należącej do Karpackiego Parku Krajobrazowego.

Ponieważ pogoda ostatnio dopisuje postanowiliśmy wraz z Małgorzatą Zaitz i Jakubem Milczarkiem w ramach wyprawy klubowej zdobyć ten szczyt i powędrować trochę pasmem Czarnohory. Wyruszyliśmy więc w piątkowe popołudnie w kierunku Krościenka gdzie jeszcze po polskiej stronie zaplanowany mieliśmy nocleg. W sobotę z rana udaliśmy się na przejście graniczne z Ukrainą. O dziwo cała procedura odprawy odbyła się szybko i sprawnie (pomijając fakt iż jedna osoba nie dostała pieczątki wjazdowej o czym dopiero mieliśmy się przekonać przy wyjeździe) i już po parunastu minutach obraliśmy kurs na Iwanow-Frankow, a następnie na Worochtę i docelowo do turbazy w Zaroślaku. Warto wspomnieć o ciekawych drogach ukraińskich na których ze względu na momentami olbrzymią ilość dziur nie da się rozwinąć większych prędkości, a stojący na drodze koń lub przeganiane stada krów nie stanowią rzadkości. Wskutek tego na wszelkie szacowania czasu dojazdu do poszczególnych miejscowości trzeba brać sporą poprawkę, a sportowa jazda może się na tych drogach skończyć w najlepszym przypadku na zgubieniu paru elementów podwozia, a w najgorszym na stracie koła.

Za 80 hrywien od głowy dostaliśmy niewielki 3 osobowy pokoik z własną łazienką (ciepła woda po 20.00 i to tylko jak jest więcej turystów – oprócz tego ogólna łazienka z prysznicami na korytarzu – ciepła woda cały czas). Sam ośrodek nie jest taki straszny jak na niektórych portalach internetowych znajdziemy. Z zewnątrz wygląda co prawda jak stary po sowiecki blok ale w środku jest czysto i nic nie biega po ścianach więc do noclegu się nadaje. Wcześniej ( w 1881 roku ) wybudowano tu schronisko z prawdziwego zdarzenia pod nazwą „Schronisko w Czarnych Górach pod Howerlą” ale niestety w 1909 uległo spaleniu, a kolejne wybudowane 3 lata później także nie oparło się żywiołowi i w 1916 ponownie spłonęło. Na kolejną odbudowę czekało ponad 10 lat i od 1927 roku ciągle je rozbudowywano i ulepszano (np o oświetlenie elektryczne). Niestety II wojna światowa przyniosła kolejny pożar i schronisko znowu przestało istnieć. Dopiero po 1970 władze rosyjskie postanowiły wybudować tu bazę sportową ale sądząc po jej wyglądzie czasy swojej świetności ma już dawno za sobą.

Wyspani i posileni wyruszyliśmy w niedzielny poranek przy niepewnej pogodzie na szlak wiodący na szczyt Howerli. Na początku czeka nas przeprawa lasem bukowym i iglastym przy akompaniamencie  szumiącego strumienia aby po niedługim czasie wyjść  na obszar porośnięty kosodrzewiną i karłowatymi drzewkami skąd widać już ścieżkę na szczyt ale on sam schowany jest jeszcze za najbliższym wzniesieniem.

Od momentu wejścia na połoniny czekają nas spektakularne widoki o ile tylko nie trafimy na nisko wiszące chmury.

Stąd na szczyt prowadzi już prosta i odsłonięta droga która momentami jest całkiem stroma i w przypadku deszczu na pewno śliska. Na górze czeka na nas oprócz samego znaku informującego o szycie Howerli krzyż oraz dwa pomniki z czego jeden uszkodzony. O ile na dole pogoda może wydawać się stabilna, a temperatura wysoka to na szczycie należy spodziewać się szybkich zmian zarówno temperatury, widoczności jak i gwałtownego i zimnego wiatru.

Po krótkiej sesji fotograficznej i nacieszeniu się faktem zdobycia szczytu należącego do Korony Europy schodzimy drugą stroną Howerli kierując się dawnymi granitowymi słupkami granicznymi przypominającymi o biegnącej tu w okresie międzywojennym granicy Polsko – Czechosłowackiej.  Sama Czarnohora przez wieki wcześniej stanowiła najbardziej trwałą i naturalną granicę pomiędzy Rzeczpospolitą i Węgrami. Na krótko po 1938 roku czyli zajęciu Rusi Zakarpackiej przez Węgry znowu stała się granicą pomiędzy Polską, a Węgrami.

Wędrując granią wspinamy się na kolejne szczyty podziwiając piękne widoki, a momentami walcząc z błyskawicznie przychodzącymi załamaniami pogody. Co raz pojawiające się niskie chmury gnane przez grań przez silne wiatry przynoszą albo deszcze albo gwałtowny spadek widoczności. Niezrażeni tym jednak wędrujemy dalej, a góry wynagradzają nas coraz to piękniejszymi widokami podczas kolejnych przejaśnień.

Wchodzimy na kolejny szczyt skąd widać Jezioro Niesamowite wzdłuż brzegów którego prowadzi szlak którym zejdziemy do Zaroślaka. Po drodze na pożegnanie czeka nas jeszcze silny wiatr i spadek widoczności do paru metrów, a zaraz po ominięci jeziorka deszcz. Taki wspaniały przykład zmienności pogody dała nam Czarnohora. Po chwili wchodzimy do lasu którym będziemy kontynuować wędrówkę do samego końca z jednym wyjątkiem kiedy to wyjdziemy na polankę skąd będzie można po raz ostatni rzucić okiem na trasę którą pokonaliśmy.

Dochodzimy do naszej noclegowni gdzie dowiadujemy się, że dzisiaj nie będzie ciepłej wody bo jest za mało ludzi. Na szczęście nie dotyczy to wody na korytarzu więc można spokojnie zmyć z siebie trudy całodziennej wędrówki i po kolacji iść na zasłużony odpoczynek. Rano czeka nas powrót do kraju. Warto jeszcze wspomnieć o ciekawych przystankach autobusowych jakie można spotkać na Ukrainie – murowane dzieła sztuki z licznymi motywami zwierzęcymi, roślinnymi i lokalnymi.

Przejazd przez granice odbywa się szybko i sprawnie więc w parę minut po podjeździe na przejście już jesteśmy w Polsce.

Cała galeria z wyprawy znajduje się tutaj.

2 komentarze

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *