Avatar (2009)
Avatar -szeroko reklamowany film który miał wywołać rewolucję w kinach. Czy faktycznie jest taki dobry? Po pierwszym szturmie na sale kinowe postanowiłem sam sprawdzić czy jest coś prawdy w tych stwierdzeniach i wczoraj wybrałem się na wersję 3D.
Historia
Jest 2154 rok. Ludzkość opanowała technologię podróży międzygwiezdnych. Po dotarciu do Alfa Centauri rozpoczynają eksplorację układu i znajdują na Pandorze – jednym z księżyców gazowego olbrzyma bogate źródła Unobtainium – minerału który jest nadprzewodnikiem w temperaturach pokojowych. Rozpoczyna się wydobycie cennej kopaliny. Niestety prace utrudnia toksyczna atmosfera planety i lokalni mieszkańcy którzy nieprzychylnie patrzą na działania ludzi. Próby porozumienia kończą się fiaskiem więc do akcji wkraczają naukowcy i wojsko. O ile dowódca wojskowy jest zwolennikiem rozwiązania siłowego o tyle naukowcy zafascynowani życiem na Pandorze są zwolennikami rozwiązania pokojowego. Dla głównego dowództwa liczy się jedynie wydobycie więc dają naukowcom trochę czasu dopuszczając jednocześnie rozwiązanie siłowe w przypadku fiaska ich pomysłu. A pomysłem jest stworzenie Avatarów – sztucznie wyhodowanych ciał będących hybrydami ludzi i lokalnych mieszkańców. Ciałem tym ludzki dawca dna może sterować za pomocą myśli tak jakby było to jego własne ciało. Daje to znacznie szerszą możliwość eksploracji tajemnic Pandory, a także przybliża szanse pokojowego kontaktu z tubylcami ze względu na wysokie podobieństwo Avatara do lokalnego mieszkańca. Niestety podczas eksperymentów ginie jeden z naukowców i cała misja staje pod znakiem zapytania. Na szczęście ma ona brata. Jake Sully jest sparaliżowanym od pasa w dół weteranem, który dzięki kompatybilności dna może sterować Avatarem i zastąpić w misji swojego nieżyjącego brata. Skuszony opcją odzyskania nóg przylatuje na Pandorę i zostaje wrzucony w sam środek niegościnnej planety ogarniętej konfliktem o Unobtainium.
Pomysł na historię jest fajny gdyby nie parę małych ale. Po pierwsze przypomina bardzo Diunę tylko zamiast pustyni mamy dżunglę. Tu i tu przybysz z zewnątrz staję się wybrańcem prowadzącym lokalnych mieszkańców w walce przeciwko najeźdźcom eksploatującym naturalne zasoby ich macierzystej planety. Po drugie nie mogę zrozumieć czemu w większości filmów w których przedstawia się obce kultury główną rolę gra córka wodza. Taka Pocahontas w kosmosie, jakby nie można było wymyślić czegoś nowego jak np. zwykły łowca tylko iść na łatwiznę wykorzystywaną w „n” filmach w przeszłości. W wielu miejscach można spodziewać się co będzie dalej, a fabuła jest bardzo schematyczna. Nie jest to także film w którym należy spodziewać się zwrotów akcji czy porywającego zakończenia – wszystko jest liniowe i nie wymaga wykorzystywania szarych komórek do wysilania się nad meandrami scenariusza. Ostatnią rzeczą która jest przynajmniej dziwna jest ostateczna bitwa pomiędzy siłami ludzi i Na’vi. O ile scena ta bardzo mi się podobała o tyle musiałem kompletnie wyłączyć logiczne myślenie przy jej oglądaniu bo jak wyjaśnić prowadzenie względnie wyrównanej walki pomiędzy cywilizacją ziemską o technologii pozwalającej na podróże międzygwiezdne z rasą której szczytowym osiągnięciem w dziedzinie uzbrojenia jest łuk? Mimo, że twórcy filmu starali się jak najlepiej wytłumaczyć dlaczego Na’vi mieli szansę w tej potyczce ciężko zrozumieć dlaczego ludzie nie użyli choćby broni orbitalnej lub masowego rażenia. Ale ponieważ jest to fantastyka wiele można wybaczyć 🙂
Świat
Wykreowany przez twórców świat jest bardzo żywy, naturalny, realistyczny i piękny. Jest to chyba najlepiej do tej pory przedstawiony kompleksowy ekosystem obcej planety będący spójną całością … po za dwoma rzeczami. Po pierwsze większość istot na Pandorze posiada 6 nóg. O ile sam pomysł uważam za świetny gdyż zwiększa to wrażenie „obcości” tej planety o tyle umiejscowienie tych odnóży jest trochę nielogiczne i wydaję się zupełnie bezcelowe. Ale jak wcześniej wspomniałem jest to fantastyka więc czemu nie, a może takie istoty jak najbardziej mogą istnieć i są nawet bardziej rozpowszechnione niż 4 nożne? 🙂 Drugą sprawą jest to iż mimo, że nie widzimy na Pandorze żadnych istot (naziemnych) o innej ilości odnóży niż 6 to Na’vi posiadają 4 kończyny zupełnie jak ludzie. Osobiście uważam za błąd nadmierne „uczłowieczenie” rdzennych mieszkańców planety i stworzenie przez to niezgodności z resztą zamieszkujących Pandore istot. Co więcej w jednej scenie widzimy coś w rodzaju małp nadrzewnych które także mają 6 odnóży więc analogicznie można by zakładać, że „lokalne naczelne” (o ile takie coś istnieje) będą jednolite przynajmniej w tej cesze. Dwie pary rąk u Na’vi dawały by jeszcze lepszy efekt obcości planety i oddalały podobieństwo do ludzi. Jednak skutkowałoby to pewnie mniejszym poparciem dla lokalnej ludności wśród widzów, a pewnie o to chodziło bo w końcu to ludzie zostali przedstawieni jako źli najeźdzcy.
Jeśli chodzi jeszcze o pozytywne sprawy to bardzo fajnym pomysłem była „więź” pomiędzy Na’vi, a innymi istotami żywymi na planecie. W wielu filmach przedstawiana była więź pomiędzy różnymi gatunkami ale zwykle była to więź psychiczna / telepatyczna itd, a tutaj mamy faktyczną fizyczną więź poprzez „podłączenie” się do innej istoty i faktyczną łączność umysłów. Takich „perełek” w Avatarze jest całkiem sporo więc nie będę ich wszystkich omawiał.
Efekty specjalne / grafika
Film jest bardzo ładny, a grafika stoi na bardzo wysokim poziomie. Spokojnie można powiedzieć, że tak dobrych filmów jest naprawdę niewiele. Niestety film nie jest tak dobry jak się tego spodziewałem. Nie ma tam zapierających dech w piersiach scen, a 3D wcale nie jest rewelacyjne. Oglądając wcześniej filmy w technologi 3D czekałem z nadzieją na sceny z lotu ptaka aby poczuć choćby szczyptę realizmu, a tu nic. Można by powiedzieć, że więcej klasycznego 3D było w filmiku testowym przed Avatarem niż w samym Avatarze. 3D skupiało się przede wszystkim na głębi obrazu przy scenach widokowych i tak naprawdę wychodząc z kina można było się zastanowić „gdzie było to 3D?”.
Podsumowując
Avatar to przede wszystkim kino rozrywkowe i w tej roli sprawdza się rewelacyjnie więc polecam.
4 komentarze
Jay
Ja osobiście nie jestem entuzjastom tego filmu uważam ze efekty komputerowe a mianowicie brak umiaru w tej materii wręcz szkodzi kinematografii ,a sam Avtar to według mnie ładnie ubrana płytka historyjka
Kamil Maciejewski
Bardzo słuszne skojarzenie z Pocahontas:
http://maciejewski.wordpress.com/2010/01/10/cala-prawda-o-avatar-uwaga-spoiler/
Mniej słuszne uzasadnienie „przecież to fantastyka” – prawdziwa fantastyka trochę bardziej opiera się na sensowności pomysłów niż ich na siłę udziwnianiu.
Co do ilości odnóży autochtonów też słuszna uwaga, moim zdaniem cały ten film powstał jako dodatek do efektów specjalnych (a powinno być odwrotnie).
Świętokrzyski Włóczykij
Jestem bardzo tolerancyjny dla „różnych typów” fantastyki choć jest to fakt, że jeśli coś się udziwnia na siłę to zwykle wychodzi z tego lipa, którą trzeba nadrabiać efektami 🙂
marcin
W ogóle zastanawiał bym się czy Avatar jest „zacnym” tematem na posta(czy nie szkoda czasu i miejsca…:) ale skoro już to popełniłeś…
Sam film jak film, fabuła jak fabuła ale wyobraźcie sobie że ten film obejrzy połowa świata. Rynek dopiero rozwijających się telewizorów 3D(3xDollars) prawdopodobnie nosi Camerona na rękach(lub przynajmniej wysyła mu checki). W końcu technologia 3D trafia „pod strzechy” nie trzeba iść do Imaxu żeby obejrzeć krótki 45minutowy filmik jakie ryby pływają w morzu. Ostatnio oglądałem taki film jak Surogaci z Brucem Willisem i tam koncepcja avatarów jest niemal identyczna(maszyny zamiast navi) jak w Avatarze. Film osadzony w realiach ziemskiej, bliskiej przyszłości, brak co prawda „wielkiej hollywodzkiej miłości” i oczywiście 3d ale za to film wyszedł kilkanaście tygodni wcześniej niż avatar i przeszedł bez echa.