Żeglarstwo
Żeglarstwo to oprócz sportu wspaniały sposób na wypoczynek i sprawdzenie siebie. Zarówno samotne rejsy jak i praca w załodze może być niesamowitym przeżyciem i wspaniałą przygodą.
Jak zacząć?
Żeglarstwo jest sportem dostępnym prawie dla każdego. Zarówno wymagania zdrowotne jak i koszty nie są tutaj powalające więc każda przeciętna osoba może sobie pozwolić na wakacje na łódce. Są dwa sposoby spędzania rejsu. Jeden pasywny gdzie płyniemy jako „turysta” i tak naprawdę nic poza podziwianiem widoków, opalaniem i korzystaniem z pogody nas nie interesuje oraz drugi aktywny, który ja polecam, czyli zrobienie kursu żeglarza jachtowego. Kurs taki oprócz przygody da nam możliwość popływania w przyszłości kiedy tylko będziemy mieć na to ochotę.
Jaki wybrać kurs?
Jeśli zdecydujemy się na opcję kursu musimy odpowiedzieć sobie na dwa ważne pytania. Po pierwsze gdzie chcemy go robić oraz w jakim trybie? Wiele osób chce zrobić kurs blisko domu i najlepiej weekendowo. Kończy się to najczęściej tym iż lądują na małym lokalnym jeziorku, a pomiędzy kolejnymi zajęciami zapominają połowę tego czego się nauczyli podczas weekendu – no bo praca i inne zajęcia skutecznie odciągają od kursu. To co mogę polecić to zrobienie dwutygodniowego kursu na Mazurach. Czemu tam? A choćby dlatego, iż jest tam największe skupisko jezior, po których można pływać faktycznie przez dwa tygodnie i cały czas odwiedzać nowe porty. Druga sprawa to, że podczas takiego dwutygodniowego kursu śpi się, gotuje i ogólnie mieszka na jachtach co daje możliwość posmakowania prawdziwego żeglarskiego świata. Bo jak tu żeglować jeśli na wieczór wracamy do domu do ciepłego i przytulnego łóżka, a rano wsiadamy w samochód i jedziemy nad łódkę. A tak mamy okazję poczuć na własnej skórze wszystkie zalety i wady żeglarstwa, zobaczyć jak poradzimy sobie z współzałogantami zarówno podczas żeglowania ale także podczas wspólnego podziału obowiązków czy spania na malutkiej przestrzeni. Dodatkowo taki kurs co dzień uczy nas czegoś nowego, a wskutek ciągłego przebywania w środowisku żeglarskim wielu rzeczy człowiek uczy się szybciej – bo musi. Ostatnią ważną rzeczą jeśli wybieramy się na kurs to jest jego dopasowanie do naszego wieku. Jeśli jesteśmy pełnoletni to należy szukać kursu dla dorosłych abyśmy później nie byli zdziwieni z ograniczeń lub zakazów.
Porady
Tutaj chciałby zawrzeć parę porad dla osób które chcą być żeglarzami i przymierzają się do zrobienia swojego kursu:
– sztormiak i spodnie – na tych dwóch elementach nie należy oszczędzać. Może się zdarzyć, że przez cały rejs nie spadnie ani kropla wody i wtedy będziemy myśleć, że wydaliśmy pieniądze na darmo. Jednak jeśli zacznie padać bardzo szybko przekonamy się o tym iż dobre przeciwdeszczowe ubranie jest na wagę złota – naprawdę. Deszczowa pogoda może bardzo zrazić do żeglarstwa, a jeśli się dobrze zabezpieczymy to przynajmniej uchronimy się przed przemoczeniem i wyziębieniem,
– rękawiczki szotowe – na rejs dobrze zabrać ze sobą takie rękawiczki lub od biedy rowerowe, dzięki temu łatwiej nam będzie operować przy szotach, a w przypadku ich wyślizgnięcia się nie będziemy mieć poobcieranych rąk,
– buty – dobrze jest zabrać ze dwie pary butów trampkowych na zmianę, druga para przyda się szczególnie jeśli pada przez parę dni, a my wciąż chodzimy w mokrych butach,
– teoria – wiele osób zastanawia się czy musi coś wiedzieć przed kursem o żeglarstwie. Ogólnie większość kursów uczy od zera ale dobrze co nieco sobie wcześniej poczytać gdyż w trakcie kursu będzie nam po prostu łatwiej.
Co obejmuje teoria?
Na zajęciach teoretycznych przyszły żeglarz dowiaduje się przede wszystkim o:
– budowie i obsłudze jachtu – dobrze wiedzieć na czym się pływa, co można, a co nie oraz jak nazywają się poszczególne części jachtu czy olinowania, aby później sprawnie choćby wydawać polecenia lub samemu je wykonywać,
– teorii żeglowania – dlaczego jacht płynie? Jak optymalnie wykorzystać siłę wiatru? Jakie są kursy względem wiatru? Tego wszystkiego dowiemy się właśnie na tych zajęciach. Dla osób, które nie lubuły fizyki może to być nie lada wyzwanie,
– locji – czyli czegoś w rodzaju kodeksu drogowego ale dla żeglarzy,
– meteorologii – czyli kiedy można bezpiecznie pływać, a kiedy trzeba jak najszybciej uciekać do portu, bardzo ważny dział gdyż od naszej umiejętności przewidywania pogody może zależeć nasze zdrowie i życie,
– ratownictwie – czyli pierwsza pomoc dla żeglarza,
– pracach bosmańskich – czyli teoretyczna i praktyczna nauka wiązania lin,
– przepisach – jak wszędzie tak i w żeglarstwie są pewne przepisy, które warto znać, aby pływać bezpiecznie i wpaść w tarapaty
Co obejmuje praktyka?
– przede wszystkim żeglowania i jeszcze raz żeglowanie – przyszły żeglarz jachtowy musi czuć się na jachcie pewnie,
– umiejętność wiązania lin – dobrze sobie wcześniej w domu trochę poćwiczyć. Jakie podstawowe węzły warto znać: prosty, szotowy, wyblinkę, knagowy, cumowniczy żeglarski i ratowniczy.
– manewry – każdy żeglarz powinien panować nad jachtem więc na pewno każdy nauczy się wielu manewrów, między innymi: wyjścia i wejścia do portu, człowieka za burtą, zwrotów przez sztag i przez rufę, stawania na kotwicy, stawania w dryf, refowania żagli oraz pływania na silniku,
Jak wyglądał mój kurs? Mając chwilę wolnego czasu prowadziłem mały dziennik i teraz go tu przytoczę.
15 lipca – Niedziela
Po całodziennej podróży przyjeżdżam pociągiem do Giżycka i stamtąd piechota ruszam do portu w Wilkasach gdzie mamy mieć zbiórkę. Po drodze podziwiam pierwsze widoki na port, kanały i mazurskie jeziora. Na miejscu okazuje się, że przyszłych żeglarzy jest całkiem sporo i razem będziemy tworzyć całkiem niezłą flotę bo aż 7 jachtów. Na każdym jest pięciu członków załogi plus instruktor, a nasze jachty będą największymi tego typu jednostkami na Mazurach. Mamy pływać na Fortunach, które to na dwa tygodnie staną się naszymi domami. Pierwszy żut oka pod pokład i okazuje się, ze w środku wyglądają całkiem przyjemnie i mimo pierwszego wrażenia ścisku są naprawdę przestronne.
16 lipca – Poniedziałek
Dzisiaj wypływamy z Wilkas i kierujemy się do portu w Giżycku. Wcześniej mieliśmy pierwsze zajęcia teoretyczne z ratownictwa i budowy jachtu. Oczywiście na pierwsze się spóźniłem prawie 20 minut. Oprócz zajęć teoretycznych czekało nas przepłynięcie 25 metrów i założenie na siebie w wodzie koła ratunkowego i kamizelki. Przy okazji stwierdziłem organoleptycznie, że woda w jeziorze Niegocin jest bardzo zimna i nie chciałbym wypaść za burte tym bardziej, że cały czas pojawiał się przelotny deszcz. Pierwsze wrażenia z płynięcia jachtem są niesamowite. Faktycznie da sie płynąć tylko z pomoca wiatru i to całkiem szybko.
17 lipca – Wtorek
Wypływamy z Giżycka i kierujemy się do Sztynortu. Czeka nas położenie masztu przed wpłynięciem do kanału więc od razu nabieramy praktyki w pracach zespołowych i praktycznych aspektach budowy jachtów. Kanał ma ciekawą budowę (most obracany). Chwilę pływamy jeszcze przed wejściem do kanału ale w związku z nieciekawą pogodą rozpoczynamy przeprawę na drugą strone. Za kanałem przy podnoszeniu masztu urwaliśmy jedną wantę i pojawił się problem co dalej. Nie pomaga pogoda gdyż cały czas pada mocny deszcz i wieje silny wiatr. Po kontakcie z resztą naszej floty przycumowuje do nas drugi jacht i przechodzimy na niego. Dokładnie to zamieniamy się załogą tak aby osoby które się szkolą mogły popłynąć dalej, a osoby które już posiadają patent mogły popłynąć dokonać niezbędnych napraw. Płyniemy więc ćwiczyć praktyczne umiejętności takie jak ostrzenie i odpadanie od wiatru. Ciągle leje, krzyczę więc aby wyrzucić skrzynki na kraby co na chwilę wywołuje salwę śmiechu i poprawia ludziom nastroje. Jezioro Kisajno na którym pływamy jest trochę mniejsze od Niegocina i dodatkowo ma spore wyspy zaraz po wyjściu z kanału. Pogoda w ogóle się nie poprawia więc decydujemy się zawinąć do portu. Odpowiedzialność za prawidłowe wejście do portu spada na mnie. To było moje pierwsze wpłynięcie do portu i udało się bez strat w ludziach i sprzęcie. Port okazuje się bardzo przyjemny. Znacznie lepszy niż w Giżycku. Można tu wypić lokalne piwo – wiśnia w piwie i zajrzeć do fajnych knajp czy do smażalni na rybkę. Oprócz tego można posłuchać koncertów szant na żywo i samemu pośpiewać. Polecam dobrą pizze w „Zęzie” i oczywiście smażoną rybę u „Córki rybaka” – oferta w zależności od tego co akurat złowią.
18 lipca – Środa
Po śniadaniu wypływamy ze Sztynortu do Skłodowa. Płyniemy więc przez jezioro Dargin i jezioro Kirsajty na Mamry. Przy przepływaniu pod mostem musimy złożyć maszt. Aby to zrobić stajemy na kotwicy i po raz drugi w ulewnym deszczu składamy maszt. Za mostem w drugą stronę tylko tym razem uważamy bardziej na wanty. Deszcz tylko się wzmaga, a za nim wiatr. Przy wpłynięciu na Mamry płyniemy już tylko na foku, a chwilę później już tylko na silniku. Jedyne co nam się udało tego dnia przećwiczyć to trochę zwrotów przez sztag. Port w Skłodowie wygląda bardzo biednie. Znowu muringi i słowojka.
19 lipca – Czwartek
Dzisiaj ze Skłodowy wyruszamy do portu „Niebieska Tawerna” (Unia) na jeziorze Święcajty. Po drodze ćwiczymy zwrot przez sztag i zwrot przez rufę. Na szczęście nie pada już tak jak w poprzednich dniach co przynosi poprawę nastrojów w załodze. Myślałem, że Skodowo jest małym portem ale ten jest o ponad połowę mniejszy ale tawerna okazuje się bardzo przyjemna szczególnie w środku. Stoimy rufą w kierunku jeziora więc i widoki znacznie przyjemniejsze. Dzisiaj do nauki kolejne węzły, a wieczorem kartkówka z ratownictwa i wykład z locji. Dodatkowo podczas zajęć przychodzi szkwał przed którym chronimy się w tawernie. Pierwszy raz widziałem coś takiego i muszę przyznać, że robi niesamowite wrażenie. Nie dziwie się teraz, że żeglarze się go tak boją – widoczność spada praktycznie do zera, a deszczu i wiatru jest tak dużo, że przypomina to małą apokalipsę. Dobrze, że wcześniej dodatkowo ustabilizowaliśmy jachty wkopując kotwicę na lądzie. Po deszczu wracamy na nocleg na nasze jachty. Wychodząc umyć naczynia słyszę głośne chlup, a po chwili zestaw siarczystych przekleństw. Okazuje się, że koledzy z jachtu obok aby sobie ułatwić schodzenie na keje opuścili na nią drabinkę. Pech chciał iż łódką zarzuciło podczas gdy jedna osoba stała na drabince która się po prostu złożyła i pechowiec sprawdził osobiście głębokość w porcie. Dobra nauczka aby nie zostawiać drabinki na pomoście oraz aby dokładnie i sztywno przycumować jacht.
20 lipca – Piątek
Dzisiaj wyruszamy do portu „Zatoka Kal”. Pogoda dalej zmienna, a my dalej ćwiczymy zwroty. Każdy robi po parę razy manewry i przekazuje ster następnej osobie. W ten sposób każdy ćwiczy, a przy okazji zmieniamy się przy innych elementach jachtu. Po wpłynięciu do portu kontynuacja wykładów z locji i przepisy.
21 lipca – Sobota
Pogoda zaczyna się klarować – nareszcie. My wypływamy do portu Węgorzewo. Aby się do niego dostać musimy przepłynąć kawałek trasy rzeką. Podczas podchodzenia do kei łapie nas deszcz – znowu. Można powiedzieć, że dzień bez deszczu to dzień stracony. Port jest bardzo ciasny wiec prawie stykamy dziobem z jachtem przycumowanym na przeciwko. Po zabezpieczeniu jachtów kartkówka z locji. Wieczorem idziemy na obiado-kolację do smażalni. Próbuje szczupaka i okonia – oba bardzo smaczne. Trwają akurat Dni Węgorzewa więc można zobaczyć wiele atrakcji w mieście. Dzisiaj także nasz instruktor ma urodziny więc czeka nas długa noc.
22 lipca – Niedziela
Połowa rejsu i połowa kursu. Wygląda też na to, że pojawiła się pogoda. Płyniemy do Rogu Zwierzynieckiego cały czas ćwicząc manewry.
23 lipca – Poniedziałek
Płyniemy nocować na poligonie. Tzn nocujemy na jachtach jak zwykle ale cumujemy przy brzegu poligonu. Po drodzę ćwiczymy nowy manewr – człowieka za burtą. Wieczorem natomiast czeka nas ognisko i śpiewanie.
24 lipca – Wtorek
Wyruszamy do Sztynortu. Dzisiaj bardzo słabo wieje więc nie wiele ćwiczymy na żaglach. Stajemy na chwilę przy brzegu popływać, a potem aby nie marnować dnia udajemy się do portu trenować manewry portowe czy dojście i odejście od kei.
25 lipca – Środa
Docieramy do Hotelu Tajty. Po drodzę „robimy człowieka” i manewry portowe. Cały dzień upał więc stajemy na kotwicy aby się trochę popluskać i schłodzić i wypić yerba mate.
26 lipca – Czwartek
Dzisiaj w planie kartkówka z meteo. Dzień pod znakiem ćwiczeń, a wieczorem płyniemy do Giżycka będzie test teoretyczny wewnętrzny oraz test z wiązania węzłów.
27 lipca – Piątek
Stoimy w Giżycku. Dzisiaj wewnętrzny egzamin praktyczny. Zmiana instruktorów i czekanie na wiatr. Nasza załoga wykonuje wszystkie manewry idealnie więc jesteśmy z siebie bardzo zadowoleni. Przy okazji dowiadujemy się jak można „alternatywnie” wpłynąć do portu. Na jednym z jachtów koledzy mieli z tym straszne problemy i jeden stracił cierpliwość. Owinął się więc liną cumowniczą i skoczył do wody. Pociągnął do kej cały swój jacht po czym złapał go ustawił i krzyknął: „tak stoimy, klar portowy” co wywołało niemałą radość wokoło.
28 lipca – Sobota
Dzisiaj wielki dzień – niektórzy z nas zostaną żeglarzami jachtowymi. Ja mogę powiedzieć, że udało mi się bez problemu – nie taki ten egzamin straszny jeśli potraktujemy go poważnie.
Tak zakończył się mój pierwszy rejs. Wszystkim polecam spróbować tego typu spędzania czasu wolnego, naprawdę przyjemnie jest płynąć pod pełnymi żaglami.
Cała galeria znajduje się tutaj.