Książka o niemieckim snajperze II Wojny Światowej w której tak naprawdę znajdziemy bardzo mało wspomnień z frontu.
Bruno Sutkus był snajperem, który w pół roku doszedł do 209 potwierdzonych trafień. Rozczaruje się jednak ten kto myśli, że cała książka będzie właśnie o tym. Składa się ona tak naprawdę z 3 części.
W pierwszej autor opisuje poszczególne trafienia ale bez fabularyzacji czy szczegółów. Zwięźle, krótko, po żołniersku. Zawiedzie się więc ten kto szukać tutaj będzie szczegółowych wspomnień frontowych czy barwnych opisów pojedynków snajperskich. Opisy są krótkie tak jak by były żywcem wyjęte z książeczki strzeleckiej, która faktycznie jest dołączona na końcu książki. Na uwagę zasługują natomiast opisy barbarzyństwa radzieckich żołnierzy na ludności cywilnej oddające bardzo dobrze beznadziejność i okrucieństwo wojny.
Druga część to opis okresu bezpośrednio po wojnie. Ukrywania się, niepewności, walki o przeżycie, łapanki i ucieczki. Czas umacniania się nowej władzy sowieckiej i jej metod oraz walk partyzanckich. Czas w którym jedynym prawem było prawo silniejszego, prawo zwycięzcy, a życie ludzkie przestało mieć jakąkolwiek wartość.
Ostatnia, największa część to koszmar Syberii. Białe piekło, które dzięki uporowi, ciężkiej pracy oraz szczęściu udało się autorowi przetrwać. Miejsce w którym zesłaniec był tylko niewolniczą siłą roboczą. Do którego nic nie należało, a który dzień i noc musiał pracować aby tylko przeżyć kolejny dzień.
Dwie ostatnie części są tak naprawdę esencją całej książki. Świat zaraz po wojnie i dalekie wygnanie tam gdzie przeżycie było jedynym celem.
Kompletne dziadostwo. SS-man, który robi z siebie bohatera. Szkoda czasu i pieniędzy na to badziewie. Serdecznie odradzam.