Seria o Garrecie, mistrzu złodziei jest jedną z najbardziej znanych skradanek w świecie gier komputerowych.
Uczciwie przyznam, że nie grałem w części poprzednie głównie ze względu na nieprzemawiającą do mnie grafikę. Dlatego też kiedy w w 2014 zobaczyłem najnowszą część i jej oprawę wizualną byłem bardzo pozytywnie zaskoczony.
Historia Garretta przenosi nas do świata przypominającego trochę średniowiecze, trochę erę wiktoriańską z domieszką elementów magicznych i technologicznych. Na życie zarabiamy okradając innych. Naszym największym przyjacielem jest noc i cienie gdzie możemy ukryć się planując nasze niecne posunięcia lub też znikając po wyczyszczeniu sejfu jakiegoś bogatego mieszczanina.
W naszej robocie pomoże nam całkiem pokaźny zestaw gadżetów. Od liny dzięki której możemy dotrzeć do niedostępnych miejsc po wodne strzały, którymi zgasimy pochodnie mogące pomóc odkryć naszą obecność.
Grafika jest bardzo przyzwoita i klimatyczna. Lokacje przygotowane są starannie, a animację płynne i naturalne. Niestety niektóre elementy takie jak zupełnie powtarzalne otwieranie okien czy przeszukiwanie różnych miejsc po jakimś czasie się po prostu dłużą i stają się monotonną czynnością.
Sama historia jest ciekawa choć nie porywa. Podczas jednej z naszych pierwszych akcji jesteśmy świadkami dziwnego rytuału, a przez niefortunny zbieg okoliczności nasza przyjaciółka dostaje się w sam jego środek. Niestety nie wiemy co się z nią stało, a sami budzimy się ze śpiączki sporo po wydarzeniu. W mieście panuje dziwna plaga, a mieszkańcy cierpią dodatkowo pod butem aktualnych włodarzy zainteresowanych tylko pomnażaniem majątku.
Idealna okazja do zarobienia ale może też do czegoś więcej. Czy złodziej może stać się bohaterem zwykłych ludzi?
Inteligencja przeciwników jest rozsądna. Czasem irytuje jak stoją zaraz koło nas i powinni nas zobaczyć, a jednak zachowują się tak jakbyśmy byli niewidzialni. Generalnie jednak są czujni i potrafią nas ścigać dopóki nie znikniemy im z oczu.
Na duży plus zasługuje system skradania i generalny nacisk na przechodzenie gry po cichu i bez zabijania przeciwników czy też strażników. Dzięki temu wysilić trzeba swoje szare komórki, a nie jedynie klikać myszką przycisk strzelania jak w większości gier.
Mimo tego, że misje można wykonywać w różny sposób, a po mieście poruszać się można urozmaiconymi ścieżkami generalne odczucie jest nadal takie, że cały ten świat jest jakiś pusty i bardzo mało interaktywny. Bardzo wiele miejsc jest dla nas niedostępnych, a same poziomy skonstruowane są bardzo podobnie.
Dużą odskocznią od generalnej atmosfery jest zakład dla obłąkanych. Grając w środku nocy z słuchawkami na uszach można naprawdę poczuć się jak w jakimś horrorze. Naprawdę klimatycznie.
Podsumowując – gra może się podobać choć ani zagadki nie będą tutaj za bardzo wymagające ani też historia nie zatrzyma nas na dłużej. Polecić mogę osobom które nie przepadają za grami w których strzela się do wszystkiego co się rusza.